Historia, którą opowiedział mi Hrabia... hmm w sumie czy ja słuchałam co on do mnie mówił? O wiele ważniejsze było teraz dla mnie znalezienie miejsca, w którym nie znajdzie mnie ani straż ani nikt inny z zamku, bo to mogłoby się skończyć między innymi tym, ze natychmiast musiałabym wracać. Życie Królowej wcale nie było takie łatwe jak wszystkim się wydawało. Multum obowiązków oraz inni ludzie na karku to coś z czym borykałam się każdego dnia od ukończenia chyba... 15 lat? To chyba nic złego, ze chce od czasu do czasu uciec od tego wszystkiego i chociaż na chwilę zapomnieć jak ważną rolę pełnie w tym królestwie. Być może to niegrzeczne z mojej strony, ze go nie słuchałam, ale... starałam sobie nie złamać nogi skacząc z kamienia na kamień.
-Czy ty mnie w ogóle słuchałaś? - w końcu chyba zauważył moje chwilowe nierozgarnięcie i powielił swoje pytanie upewniając się czy aby na pewno wszystko zakodowałam w głowię.
-Posłucham tego jeszcze raz w zamku, bo chwilowo dbam o to by sobie nie złamać nogi. - kompletnie nie zainteresowana rozmową ze swoim towarzyszem zawiesiłam wzrok na jednej ze skał, która była niebezpiecznie blisko brzegu wyspy. No.... upadek z takiej wyspy na sam dół (jeżeli jest jakieś dno) mógłby skończyć się tragicznie. Przekalkulowałam sobie kilka rzeczy w głowie i szybko przeleciałam wzrokiem cały krajobraz dookoła. Musiałam też wszystko przemyśleć, bo jakby mój plan nie wyszedł to nie wiem kto skończyłby gorzej.
-Masz dużo siły? - zerknęłam teraz kątem oka na chłopaka, który jakby został zbity z tropu, a jego spojrzenie nagliło mnie do rozwinięcia zdania. - No nie patrz tak na mnie. Pytam poważnie. Masz tyle siły by mnie utrzymać? - zrobiłam dwa kroki do przodu, by być bliżej rozmówcy, a tym czasem mój palce wskazujący dotknął jego klatki piersiowej.
-Możemy się przekonać, aczkolwiek jeszcze nie wiem co ty planujesz. - wychylił się zza mnie tak żeby mniej więcej zorientować się na co ta moja łepetynka mogła wpaść.
Nie słuchając dalszych słów Ayaxa odwróciłam się tyłem i wytworzyłam grubą lianę, która opleciona była dookoła dużego kamienia. Zwisała w dół wyspy wiec teoretycznie gdyby nas nie utrzymał to... po prostu byśmy spadli, a raczej skrzydeł nie rozwinę. Końcówkę liany złapałam w dłoń i przekazałam swojemu koledze obok.
-Łapka tutaj - złapałam jedna jego dłoń i położyłam na swoich lędźwiach oplatając siebie jednocześnie w pasie. - Jak zjedziesz niżej to każę cie zamknąć w lochach. - ostrzegłam żartobliwie patrząc mu głęboko w oczy. Zanim jednak opuściliśmy się niżej nieco poczekaliśmy aż strażnicy tutaj dobiegną, bo nawet jeśli chłopak był niewyobrażalnie silny to mógłby nas długo nie utrzymać, a ja chciałabym jeszcze pożyć. Spuściliśmy się na dół chwilę przed tym jak dobiegli rycerze i tak jak myślałam..... trop im się urwał, a my rozpłynęliśmy się w powietrzu. Przynajmniej tak wywnioskowałam z ich chwilowego otumanienia i tysiąca pytań "Gdzie ona się podziała?".
-Matko.... tyle z niej problemów, że bardzo chętnie sama zrzuciłabym jej dupsko z tronu. - usłyszałam kobiecy głos bardzo blisko nas. Z racji tego, że znam wszystkich swoich rycerzy, a ona była jedną z nielicznych kobiet tam się znajdujących, to nigdy w życiu nie pomyliłabym jej głosu z żadnym innym. Plan był inny i mieliśmy pozostać niezauważeni, ale byłam bardzo ciekawa miny Demanii, która zorientuje się, że słyszałam jej jakże zgryźliwy komentarz na swój temat. Liana wciągnęła nas na górę dzięki mojej Arcanie, a nasza dwójka bezpiecznie stanęła na ziemi. Mina dziewczyny kiedy mnie zobaczyła była po prostu bezcenna.
-Najchętniej to kazałabym ci zakneblować ten niewyparzony pyszczek żebyś sobie przypomniała swoje miejsce, ale wymyślę ci kiedyś jakąś inną karę. - otrzepałam swoje ubrania z niewidzialnego kurzu po czym wyminęłam ja z prawej strony. - A tak poza tym to... - odwróciłam się na pięcie i kiedy ta stała jeszcze do mnie tyłem: ugięłam jej lekko kolana, by czasem nie zapomniała o ukłonie. Nie panując nad tym co się właśnie stało upadłą na miękką trawę, a ja w tym czasie przywiązałam jej nóżki do podłoża cienkimi pnączami. - Teraz sobie tak tutaj posiedzisz aż ci nogi nie odpadną od klęczenia. - powiedziałam spokojnie, jednak tak naprawdę byłam lekko poirytowana brakiem szacunku. Zawsze się tak zachowywała, więc moja tolerancja i tak już wzrosła, a jednak nie mogłam zignorować pewnych zachowań. Powolutku zaczęłam kroczyć w stronę zamku, myśląc ciągle o tym za jaką bożą krówkę ma mnie Hrabia. Oh tak... jestem bardzo milutka i niewiarygodnie naiwna. Do czasu...
>Ayax lub Demanii? <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz