-Jest za gorąco.... - zerknęłam za okno i przekrzywiłam głowę zniesmaczona kiedy moim oczom ukazana została długa, biała sukienka, która niby była wykonana z przewiewnego materiału, ale ja jakoś nie ufałam tym wszystkim krawcom, którzy sprzedawali wszystkim kit, by tylko więcej rzeczy opchnąć z zyskiem. - Zdecydowanie ta nada się bardziej. - wyminęłam wszystkie podwładne, by wyciągnąć z ogromnej szafy kolejna sukienkę i tym razem w kolorze pastelowej limonki. Nie była już taka długa jak te wszystkie pozostałe, a sięgała mi może do połowy ud. Zwiewna, delikatna i zakrywała tyle ile powinna, a kolejnym plusem było to, że na pewno nie zagotuje się w niej od środka.
-Wasza Wysokość, ale .... dzisiaj przylatuje ambasador z sąsiedniej dużej wyspy i... - zawahała się przed tym zdaniem, ale ostatecznie postanowiła mnie upomnieć o moich królewskich obowiązkach, których jak widać... nie miałam ochoty dzisiaj pełnić.
-Bez paniki. Zdążę się jeszcze przebrać, jeśli to będzie konieczne, poza tym myślę, ze Ambasador nie pogardzi tak krótką sukienką. - puściłam jej oczko, chociaż doskonale wiedziałam, że wyprowadzi to wszystkie trzy panie z równowagi, bo jak ja śmie się zachowywać tak frywolnie. W momencie kiedy troszkę zaczęły na mnie narzekać i wymieniać się sugestiami jakie buty powinnam do tego ubrać, ja momentalnie chwyciłam swoje białe białe balerinki i wyszłam z komnaty. To jeszcze trochę zajmie póki one dojdą do porozumienia i w końcu zauważą, że im zbiegłam, a ja mam czas, żeby wymknąć się straży.
[...]
Kilka minut później okazało się, że przejście obok straży wcale nie będzie takie łatwe. Chyba doskonale wiedzieli, ze mam dzisiaj zajęcia z etyki i powinnam zostać w zamku. Potem jeszcze to spotkanie z ambasadorem.. za dużo tego wszystkiego. W dodatku jak sobie pomyślę ile czeka mnie papierkowej roboty związanej ze wszystkimi sprawami ludności to skrzywiłam się na samą myśl. Chyba muszę przybrać maskujące barwy...... i dokładnie już za moment zakosiłam swoją pelerynę, która wyglądem przypominała te, które noszą najzwyklejsi poddani. Żeby nie ryzykować odkryciem i tak wyszłam tajnym wyjściem z lochów, które niegdyś służyło do ucieczki rodziny królewskiej w czasie zagrożenia.
Kiedy udało już mi się wyjść z lasu i wyszłam na ścieżkę, starannie zadbałam o to, by żaden kosmyk moich zielonych, rzucających się w oczy włosów nie wypadł za pelerynkę. Upchnęłam wszystkie do kaptura jeszcze na koniec sprawdzając czy na pewno nic nie widać. Szczęście opuściło mnie dopiero kiedy wchodziłam już powoli do miasta, bo tam skręcając w jedną z uliczek natknęłam się na przechodzące obok dzieci. Na początku zerknęły na mnie z lekkim niedowierzaniem, a ja złapałam za kaptur i naciągnęłam jeszcze bardziej na swoją głowę, aczkolwiek.... nie dało to praktycznie nic. Zaraz zaczęły krzyczeć, że to "na pewno królowa" i przy okazji zgarnęły tym samym całkiem sporą grupkę ludzi. Cudownie, właśnie o taki efekt mi chodziło....

- Udało Ci się odgonić od wielbicieli, Królowo? - zadrżałam kiedy usłyszałam za sobą męski głos, a kiedy się odwróciłam ujrzałam... Hrabię? Co on tutaj robi? Pewnie ucieka od obowiązków tak samo jak ja, więc nie powinnam czuć się zagrożona. Zgarnęłam kosmyki zielonych włosów za ucho i przystanęła.
- Nie musiałam ich specjalnie odganiać, sami w końcu dali mi spokój... - pomyślałam chwilę przed tą odpowiedzią, bo tak teoretycznie to siedziałam z nimi prawie pół godziny, bo głupio mi było odmówić rozmowy. - No dobra... tak naprawdę nie wiedziałam jaką wymówkę wymyślić, by się w końcu uwolnić.
-Nie sądzi Królowa, że taki kolor włosów to pewnego rodzaju utrapienie? - stwierdził i to bardzo trafnie. Rozsiadł się wygodnie pod koroną jakiegoś drzewa i zarzucił nogę na nogę. Oho chyba będzie się teraz rozkoszował widokiem razem ze mną.
-Może w pewnym sensie . - odwróciłam się tyłem znów zerkając w wodę - Nie musi Hrabia odnosić się tak oficjalnie skoro jesteśmy sami. - zachichotałam cicho i zerknęłam przez ramię na siedzącego dalej chłopaka - Jestem prawie pewna, że jestem od Hrabi młodsza, a jest Pan jedną z niewielu osób, które chyba nie uważają mnie za smarkulę lub po prostu się do tego nie przyznaje. - w tym momencie ściągnęłam swoje butki i weszłam do strumyka. Zimna woda lekko ochłodziła moje stopy.
-To, że Wasza Wysokość jest młodsza nie znaczy, że mogę się odnosić z mniejszym szacunkiem. - odparł po raz kolejny bardzo oficjalnie co zaczęło mi się już powoli nudzić.
-No dobra to może inaczej. Proszę się zwracać do mnie po imieniu. To rozkaz. - w jednej chwili wyskoczyłam ze strumyka, znalazłam się tuż przed nim i pochylając się zwiesiłam swoje włosy centralnie przed jego twarzą. Wyciągnęłam palec wskazujący, aby opuszek palca zetknąć z noskiem mojego towarzysza znajdującego się naprzeciw.
~Ayax ?~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz