- Musisz tak za mną łazić? - wycedził przez zęby. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie i podeszłam bliżej, gdyż przez moje rozmyślania zatrzymałam się parę kroków od niego. Był ode mnie wyższy o parę centymetrów. Niby z niezłym ego ale prawie niższy. Dzieliło nas może z siedem centymetrów wzrostu.
- Muszę, a przeszkadza Ci to? - schowałam ręcę za plecami i zrobiłam smutną minę. Jakoś za dobrze mi szło to udawanie takiej miłej.
- Owszem, przeszkadza, więc się ode mnie odwal. - wyminął mnie, a ja stałam w miejscu zdziwniona. No do cholery. Tak się kobiety nie traktuje! Podbiegłam do niego i złapałam go za kawałek bluzy którą na sobie miał.
- Nie traktuj mnie jak śmiecia. - wysyczałam, patrząc mu się w oczy. Nasze spojrzenia szybko się spotkały, bo nie spodziewał się po mnie najwyraźniej takiego zachowania.
- Czy ja traktuje Cię jak śmiecia? Nie znamy się i jakiego ty kobieto traktowania ode mnie oczekujesz? Przypomnę, to ty próbowałaś mnie zabić. - zmierzył mnie wzrokiem z pogardą. Prychnęłam cicho, dalej gapiąc się w jego oczy. Niby facet, a tak mnie irytuje. Dobra, to facet i nic tego nie zmieni. Przejechałam dłonią po twarzy.
- Słuchaj mnie... Chce być miła, ale to ty kurwa nazwałeś mnie prostytutką i ty krytykowałeś mój wygląd. Nie moją winą jest, że nie jestem w twoim zjebanym typie. - powiedziałam podnosząc nieco ton głosu i podchodząc do niego jeszcze bliżej. Stanęłam krok od niego i wyciągnęłam ręcę, gdyż chciałam go popchnąć. Nieoczekiwanie zrobił krok do tyłu. Uśmiechnęłam się lekko przez jego poczynanie.
- Przewidujesz moje ruchy, co? Masz ciekawą Arcanę. - szepnęłam cicho zaklęcie i po chwili w mojej dłoni pojawił się cinisty łuk. Staliśmy w jakiejś zaciemnionej alejce, gdzie prawie nikt nie chodził.
- Nie mam na ciebie czasu, żegnam. - po raz kolejny spojrzał na mnie z pogardą i odwrócił się do mnie plecami, szybko znikając za drzewami. Zacisnęłam pięści i wyrzuciłam gdzieś w bok łuk. Ten zaraz się rozpłynął, zostawiając po sobie lekką smługę dymu. Przeklnęłam w myślach tego zapatrzonego w siebie dupka. Zawróciłam w stronę karczmy. Dostałam chociaż zalicznę, ale przecież on nie pozwoli mi wykonać zadania i reszta kasy poszła się walić. Chciałam wrócić już do domu i się położyć. Niby nie było jeszcze aż tak późno, lecz byłam padnięta. Wezmę sobie ciepłą kąpiel i może znowu coś poczytam. Z wielką chęcią spotkałabym Ayax'a jeszcze raz i kolejny raz. Tylko w bardziej ustronnych miejscach, bym mogła się z nim trochę pobawić. Ciekawe kim jest w hierarchi. Sama wiadomość, że szedł do zamku. Posłaniec? Może i tak. Nie wiem. Szłam spokojnie w stronę domu. Nie zostało mi za wiele do przejścia, a zaczynało się już ściemniać.
▼▲▼▲
Założyłam czysty różowy podkoszulek w fioletowe kropki i krótkie, różowe spodenki od piżamy. Nie wiem czemu miałam taki kolor ciuchów, ale były one wygodne i wyglądały całkiem fajnie, jak na różowy kolor. Gorąca kąpiel jednak jest bardzo przyjemna. Siedziałam przy książce z kubkiem kawy w dłoni. Kawa na wieczór to może i zły pomysł, najwyżej nie usnę w nocy. Nie miałam żadnych planów na jutro więc mi to tam nie szkodzi. Raven siedział mi na kolanach, bawiąc się materiałem spodenek. Nie przeszkadzało mi to, byłam już nawet do tego przyzwyczajona bo często tak robił. Odłożyłam na bok książkę i dopiłam kawę. Obok książki położyłam kubek i oparłam się o kanapę z cichym westchnięciem zadowolenia. Wzięłam kruka na ręcę i wstając z fotela, położyłam go na nim. Najwidoczniej nie spodobało mu się przerwanie jego zabawy, bo udziobał mnie w palca. Pogroziłam mu nim i skierowałam się w stronę łóżka. Położyłam się na nim, nawet nie
przykrywając się kołdrą. Przytuliłam do siebie poduszkę i podkurczyłam jedną z nóg. Zgasiłam lampkę obok siebie i zamknęłam oczy. Mam nadzieję, że po tej kawie dam radę zasnąć. Rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Nie wydarzyło się nic ciekawego, nawet nie wykonałam zlecenia, przez co mogę dostać opiernicz. Najważniejsze, że mam załatwioną kasę na najbliższe dwa, trzy miesiące. Jest to chyba jedyna rzecz, którą nie muszę się martwić. Ziewnęłam i już prawie usnęłam, gdy usłyszałam otwierane drzwi. Nie przypominam sobie bym ich nie zamykała, więc było to dziwne. Nikt oprócz mnie nie miał klucza do tego domu, no chyba, że właściciel ale nawet on nigdy się tu nie zjawił bez zapowiedzi, a tym bardziej nie o tej godzinie. Wstałam szybko z łóżka, a kruk zerwał się z fotelu i podleciał do mnie. Wyczuwałam od niego strach. Usiadł mi na ramieniu i rozglądał się dookoła, tak samo jak ja. Usłyszałam cichą rozmowę dwóch mężczyzn. Pewnie złodzieje czy coś podobnego. W mojej ręcę pojawił się łuk, a w drugiej trzy strzały. Wyciągnęłam przed siebie łuk i Naciągnęłam cięciwę, nakładając na nią jedną ze strzał. Po ostatnich obrażeniach jakie odniosły moje kruki, wolę ich na razie nie przemęczać. Chociaż pewnie i tak one tego nie odczuwają. Gdy tylko jeden z chłopaków wyłonił się zza drzwi, od razu dostał strzałę w głowę. Padł na podłogę, a ja już naciągałam drugą strzałę. Stałam w miejscu czekając aż ten drugi wyjdzie z ukrycia. Nie słyszałam już żadnej rozmowy, co lekko mnie zaniopokoiło. Nawet nie słyszałam kroków, może uciekł. Nagle poczułam silne uderzenie w plecy. Zachwiałam się spadając na kolana i odsłaniając plecy dla mojego oprawcy. Uśmiechnęłam się lekko. Do chłopaka dołączyło jeszcze dwóch innych.
- Co z nią robimy? - zapytał jeden z nich. Nie dam się tak łatwo.
- Momento Mori... - powiedziałam cicho, a tamci od razu przestali gadać. Koło mnie pojawiły się trzy kruki, które skierowały się w ich stronę. Wstałam powoli i odwróciłam się do nich z lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że te kruki nas zabiją? - zaśmiał się blondyn. Niech nie myślą pochopnie.
- Róbcie z nimi co chcecie, tylko nie pobrudźcie mi mieszkania. - machnęłam niedbale ręką i przeglądałam się ich zdziwionym miną. I tak będę musiała sprzątać. Ptaki rzuciły się na mężczyzn, a Raven dołączył do nich. Przyglądałam się krwawej scenie z szerokim uśmiechem. Kruki powoli wbijały dzioby w ich ciało, co jakiś czas wyrywając kawałki mięsa. Widziałam nawet, że jeden z nich zabrał się za oczy. Nie chciałabym znaleźć się na ich miejscu. Na samym początku krzyczeli, lecz po paru minutach najwyraźniej zemdleli przez utratę zbyt dużej ilości krwi. Mi to było nawet na rękę. Wyszłam z pokoju zostawiając ptaki z nimi. Niech się jeszcze pobawią, a ja coś zrobię z ciałem tego pierwszego. Powtórzyłam zaklęcie, a w domu pojawiło się jeszcze sześć kruków, które poleciały pomagać reszcie w ofiarach. Nawet grzecznie po skończonej uczcie, zabrały kości i wyrzuciły je gdzieś w lesie. Na zabrałam mop i zaczęłam czyścić resztę krwi. Mam nadzieje, że uznają ich za zaginionych, a nie zabitych. Źle by było, gdyby ktoś mnie nakrył. Po wyczyszczeniu całego miejsca zbrodni, kruki wróciły do swojego świata, a ja do łóżka. Ziewnęłam i spojrzałam ostatni raz na to miejsce. Trzeba się niedługo przeprowadzić. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
przykrywając się kołdrą. Przytuliłam do siebie poduszkę i podkurczyłam jedną z nóg. Zgasiłam lampkę obok siebie i zamknęłam oczy. Mam nadzieję, że po tej kawie dam radę zasnąć. Rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Nie wydarzyło się nic ciekawego, nawet nie wykonałam zlecenia, przez co mogę dostać opiernicz. Najważniejsze, że mam załatwioną kasę na najbliższe dwa, trzy miesiące. Jest to chyba jedyna rzecz, którą nie muszę się martwić. Ziewnęłam i już prawie usnęłam, gdy usłyszałam otwierane drzwi. Nie przypominam sobie bym ich nie zamykała, więc było to dziwne. Nikt oprócz mnie nie miał klucza do tego domu, no chyba, że właściciel ale nawet on nigdy się tu nie zjawił bez zapowiedzi, a tym bardziej nie o tej godzinie. Wstałam szybko z łóżka, a kruk zerwał się z fotelu i podleciał do mnie. Wyczuwałam od niego strach. Usiadł mi na ramieniu i rozglądał się dookoła, tak samo jak ja. Usłyszałam cichą rozmowę dwóch mężczyzn. Pewnie złodzieje czy coś podobnego. W mojej ręcę pojawił się łuk, a w drugiej trzy strzały. Wyciągnęłam przed siebie łuk i Naciągnęłam cięciwę, nakładając na nią jedną ze strzał. Po ostatnich obrażeniach jakie odniosły moje kruki, wolę ich na razie nie przemęczać. Chociaż pewnie i tak one tego nie odczuwają. Gdy tylko jeden z chłopaków wyłonił się zza drzwi, od razu dostał strzałę w głowę. Padł na podłogę, a ja już naciągałam drugą strzałę. Stałam w miejscu czekając aż ten drugi wyjdzie z ukrycia. Nie słyszałam już żadnej rozmowy, co lekko mnie zaniopokoiło. Nawet nie słyszałam kroków, może uciekł. Nagle poczułam silne uderzenie w plecy. Zachwiałam się spadając na kolana i odsłaniając plecy dla mojego oprawcy. Uśmiechnęłam się lekko. Do chłopaka dołączyło jeszcze dwóch innych.
- Co z nią robimy? - zapytał jeden z nich. Nie dam się tak łatwo.
- Momento Mori... - powiedziałam cicho, a tamci od razu przestali gadać. Koło mnie pojawiły się trzy kruki, które skierowały się w ich stronę. Wstałam powoli i odwróciłam się do nich z lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że te kruki nas zabiją? - zaśmiał się blondyn. Niech nie myślą pochopnie.
- Róbcie z nimi co chcecie, tylko nie pobrudźcie mi mieszkania. - machnęłam niedbale ręką i przeglądałam się ich zdziwionym miną. I tak będę musiała sprzątać. Ptaki rzuciły się na mężczyzn, a Raven dołączył do nich. Przyglądałam się krwawej scenie z szerokim uśmiechem. Kruki powoli wbijały dzioby w ich ciało, co jakiś czas wyrywając kawałki mięsa. Widziałam nawet, że jeden z nich zabrał się za oczy. Nie chciałabym znaleźć się na ich miejscu. Na samym początku krzyczeli, lecz po paru minutach najwyraźniej zemdleli przez utratę zbyt dużej ilości krwi. Mi to było nawet na rękę. Wyszłam z pokoju zostawiając ptaki z nimi. Niech się jeszcze pobawią, a ja coś zrobię z ciałem tego pierwszego. Powtórzyłam zaklęcie, a w domu pojawiło się jeszcze sześć kruków, które poleciały pomagać reszcie w ofiarach. Nawet grzecznie po skończonej uczcie, zabrały kości i wyrzuciły je gdzieś w lesie. Na zabrałam mop i zaczęłam czyścić resztę krwi. Mam nadzieje, że uznają ich za zaginionych, a nie zabitych. Źle by było, gdyby ktoś mnie nakrył. Po wyczyszczeniu całego miejsca zbrodni, kruki wróciły do swojego świata, a ja do łóżka. Ziewnęłam i spojrzałam ostatni raz na to miejsce. Trzeba się niedługo przeprowadzić. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
▼▲▼▲
Obudziłam się stosunkowo wcześnie, nawet jak dla mnie to za wcześnie. Podniosłam się do siadu i przetarłam dłońmi zaspane oczy. Poszłabym jeszcze spać, lecz pewnie nie usnę. Trzeba znowu zabrać jakieś zlecenie na zapas. Wolałabym wynająć jakieś lepsze mieszkanie lub dom. Tutaj jest zdecydowanie za dużo kurzu. Jeszcze trochę tu pomieszkam i wynosze się stąd. Może kiedyś uda mi się ukraść lub kupić konia. Kto wie. Przebrałam się w czarne jeansy i czarną koszulę. Nawet nie jedząc śniadania, wybiegłam z domu zostawiając w nim kruka. Jednak dziwnie to wyglada jak tak duży ptak siedzi ci na ramieniu. Wolę unikać ludzkich spojrzeń w moją stronę. Musiałam najpierw kupić coś do jedzenia, gdyż moja lodówka była pusta. Skierowałam się w stronę targu. Zawsze przy sobie miałam parę monet, więc powinno mi starczyć na coś do jedzenia. Resztę zostawiałam w domu na wszelki wypadek. Weszłam na alejkę na której znajdował się targ. Zaczęłam od kupowania jakiś owoców, miesą i takich innych. Parę butelek wody, soku. Dokupiłam jeszcze herbatę i kawę bo za dużo ich pije. Skusiłam się na kupienie kawałka arbuza. Tak dawno to nie jadłam. Gdy skończyłam swoje zakupy, wolnym krokiem wyszłam z targu. Szłam dość zaludnioną ulicą, trzymając jedzenie w reklamówkach, a niektóre w rękach. Po mimo tak małej kwoty jaką ze sobą miałam i tak kupiłam dość dużo. Nie patrząc przed siebie, wpadłam na kogoś, wypuszczając z rąk trzymaną przeze mnie część jedzenia. Gdzy już miałam podnieść głos na osobkę która na mnie wpadła, dostrzegłam czarnę włosy i tą ostatnio mi tak dobrze znaną twarz.
- Oj, przepraszam, jaka ze mnie niezdara... - uśmiechnęłam się głupio. Nie wiem czemu zawsze przy nim udaje taką milutką. Może i próbuje wyciągnąć od niego jakieś informacje, ale nie powinnam zniżać się do takiego poziomu. No trudno. Czułam na sobie jego wzrok, gdy schylałam się po upuszczone rzeczy. Kiedyś wydrape mu te oczy. Spojrzałam się na niego i czekałam na jakieś słowo z jego strony. Ciekawe czy wogóle się odezwie.
- Oj, przepraszam, jaka ze mnie niezdara... - uśmiechnęłam się głupio. Nie wiem czemu zawsze przy nim udaje taką milutką. Może i próbuje wyciągnąć od niego jakieś informacje, ale nie powinnam zniżać się do takiego poziomu. No trudno. Czułam na sobie jego wzrok, gdy schylałam się po upuszczone rzeczy. Kiedyś wydrape mu te oczy. Spojrzałam się na niego i czekałam na jakieś słowo z jego strony. Ciekawe czy wogóle się odezwie.
Ayax?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz