sobota, 9 września 2017

Od Jerry'ego - Do Kilian

Było naprawdę piękne popołudnie ptaszki śpiewają, słoneczko świeciło, po prostu raj. Niestety ci zdziadziali starcy zawsze muszą wszystko spierdolić, szukaj księżniczki, zwiała gdzieś. Jak możesz być aż tak nieodpowiedzialny, ble ble ble. Po prostu koszmar, dzisiaj miała przy niej stać ta mała demonica! Jak jej tam było? Arena, Amanea, nie to jednak coś innego, chyba Atena. Tak jak ta grecka bogini mądrości, ona chyba nią nie grzeszy, bo w końcu co jest trudnego w pilnowaniu jednej z najważniejszych osobistości w królestwie, nawet jeśli jest bardzo energiczną 18-sto latkom, chociaż ja o wieku nie powinienem mówić. Podniosłem się z ziemi i powoli ruszyłem w stronę zamku, nie zamierzałem dać im satysfakcji.
Najlepsze jest to, że większość z nich nie może tknąć mnie palcem przez swoje brudne interesy w "mrocznych zakątkach" tego miasta. Ile misji egzekucyjnych przepłynęły przez moje palce z ich pieczęciami, nawet sobie nie wyobrażacie.

Tak jak myślałem, gdy tylko przekroczyłem próg sali pałacowej okrążyła mnie grupa mężczyzn w sile wieku i zaczęła ojojczyć co to może stać się księżniczce. Sam doskonale wiem, że bardziej martwią się o swoje stanowiska niż o nią, choć przyznam, że jest na prawdę piękna. Co się dziwić, nie jestem jedyną osobą która do niej wzdycha. Wracając, muszę wykonać swój obowiązek i ją znaleźć, mówi się trudno. Ruszyłem w kierunku polany na którą nie jednokrotnie już uciekała, przyznam, że delikatnie się zdziwiłem jej nieobecnością podczas tak pięknego zachodu słońca, krajobraz zatrzymał mnie tam jeszcze na parę chwil. Otrząsnąłem się dopiero gdy na ziemi zapadł mrok. Pora przejść do planu B, usiadłem na obszernym pniu a moje oczy zapłonęły jasnym blaskiem, w mig wypatrzyłem tak dobrze znaną mi aurę prowadzącą do karczmy w samym centrum miasta. Odpaliłem arkanę i z zawrotną prędkością skierowałem się do wcześniej wspomnianej konstrukcji. Stojąc przed nią zwróciłem uwagę na nietuzinkową budowę pijalni, wysoki na kilka metrów stalowy płot i wykładana kamieniami ścieżka sprawiały wrażenie bardziej prywatnego dworku aniżeli karczmy. Niemożna zaprzeczyć księżniczce gustu, sam nie jednokrotnie tutaj bywałem. Dotarłem do wejścia przed którym zwalisty mężczyzna odziany w ciemny garnitur i czarne materiałowe spodnie posiadający ponad dwa metry wzrostu zlustrował mnie od stóp do głów swoimi brązowymi oczami i rzekł oficjalnym tonem :
- Witam serdecznie panie Jeremiaszu, jednak wejście zarezerwowane jest tylko dla osób posiadających zaproszenie.
- Oczywiście - odparłem pokazując królewską sygnaturę.
- Mam nadzieję, że będzie się pan wybornie bawił.
Wszedłem do środka, atmosfera zasadniczo odbiegała od tego co widuję się w standardowym szynkwasie, było bardziej prestiżowo i oficjalnie. Nie przeszkadzało to jednak w głośnym żłopaniu piwska i innych napojów alkoholowych bandzie coraz bardziej wstawionych jegomościów. Wtedy ujrzałem ją, siedzącą przy stoliku na samym środku sali w towarzystwie trzech synów arystokratów oraz wielkiego garnca wina i nie mniejszej flaszce wódki w połowie już opróżnionej.  
Spokojnym krokiem podszedłem do niej i rzekłem:
- Panienko, senatorzy oczekują twojego powrotu.
- Nykt, ne bedzie mi mówił co mam robić, a co ne ! To ja tu jestem królową, ja ustanawiam prawa, a ty se w to ne mesaj pacholku - wykrzyknęła
- No, właśnie spadaj stąd ! - odezwał się bliżej nieokreślony mężczyzna po czym cisnął we mnie szklanym kuflem który spadł dwa metry ode mnie.
Ze  wszystkich rogów słychać było aprobatę dla tego czynu, i coraz głośniejsze nawoływanie o usunięcie niżej podpisanego.
- Księżniczko, na prawdę już czas wyjść! - nacisnąłem.
- Ne, i jus ! - odpowiedziała, po czym pokazała mi język.
Tego już było za wiele, wziąłem ją pod pachę i czym prędzej czmychnąłem do wyjścia w akompaniamencie tłuczonej zastawy. Ochroniarz usłyszawszy harmider wszedł do środka i zaczął uciszać swoich gości, tak to on jest właścicielem tego przybytku, nie lubi się ujawniać. My tymczasem wydostaliśmy się na główną ulicę gdzie postawiłem naszą damę na płycie chodnika.
- Nie powiem, było blisko.
- Chyba dla cebie, ja tam se swetnie bawyłam - zaplotła ręce i odwróciła twarz w geście focha.

(Kilian?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz